niedziela, 25 maja 2014

Samolubny samiec >:(

Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że post ten nie ma na celu generalizowania i wrzucania wszystkich ojców do jednego worka, bo z pewnością nie wszyscy są tacy sami. Piszę to przez pryzmat sytuacji, która miała ostatnio miejsce w moim domu.
Źródło: http://theblindspot-robert.blogspot.com/2012/01/love-is-selfish-not-sacrificial-on.html

Od kiedy mam dzieci pokłady mojej cierpliwości podwoiły albo nawet potroiły się. To chyba naturalny proces stawania się mamą. Mężczyznom przychodzi to chyba trudniej i wkurza to bardzo. Dziecko to dziecko. Czasem płacze i trzeba spróbować wszelkich sposób na uspokojenie. Zwłaszcza na początku, kiedy nie do końca znamy "język" naszego noworodka.

Ostatnie kilka dni słonko nieźle przygrzewa przez co w naszym mieszkaniu jest pod koniec dnia bardzo gorąco. Mimo otwartego okna ciężko jest wytrzymać. Dorosły człowiek się denerwuje, trochę poprzeklina i pójdzie spać. A malutkie dziecko? Płacze, płacze i płacze. Aż się je uspokoi na rękach bo niezastąpiony cyc w tym przypadku nie pomaga, wręcz potęguje zdenerwowanie. Matce nie pozostaje nic jak zachować spokój i najzwyczajniej przeczekać. Samiec natomiast się wk..wia i nie ma najmniejszego problemu z wyrażeniem SWOICH emocji. Jakby sam był dzieckiem. Nóż mi się otwiera w kieszeni kiedy słyszę teksty typu: "Czy on musi tak ryczeć?", "Jak mnie to wkurwia", "O kurwa, zaraz nie wytrzymam". Ja w takich sytuacjach reaguję zawsze podobnie - ze stoickim spokojem odpowiadam: "Ojej, biedaku ty mój, jak mi ciebie szkoda. Jak ci to tak przeszkadza i nie możesz sobie z tym emocjonalnie poradzić to od dziś możesz spać na strychu albo korytarzu. Na pewno będziesz miał tam spokój." Zazwyczaj kończy to naszą dyskusję, ale ja nadal czuję niesmak. 
Jak można być takim samolubem? Trzeba się urodzić mężczyzną.
Na szczęście są to sporadyczne sytuacje. W innym przypadku musiałabym wprowadzić nową taktykę:

Pozdrawiam :)

Karla.

11 komentarzy:

  1. Tylko kobieta potrafi mieć w sobie tyle cierpliwości i tolerancji zarazem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh to rzeczywiście samolubna postawa... Mimo tego, że to sporadyczne sytuacje, mąż powienien wspierać swoją żonę i rozumiem Twoje poirytowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój mąż z natury jest bardzo dobry i łagodny, tym bardziej takie sytuacje mnie dziwią i oburzają.

      Usuń
  3. Uuuu, Łukasz taki nerwowy?

    OdpowiedzUsuń
  4. mojemu mężowi łatwiej przychodziło uspokajanie maluchów niż mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On jak się za to weźmie to też idzie mu całkiem dobrze :)

      Usuń
  5. mogłabym skopiować twój tekst i opublikować jako swój. Kobiety mają dużo więcej cierpliwości a każde kolejne dziecko daje jeszcze większe pokłady tej cierpliwości. Znajomej sąsiad poszedł na wychowawczy (bo im się to bardziej opłacało) niestety musiał potem korzystać z pomocy psychologa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha, a to dobre :) I ponoć kobiety to słaba płeć. Może po takich doświadczeniach sąsiad nigdy nie powie, że kobieta siedząca w domu z dzieckiem ma lżej :)

      Usuń
  6. hahaha co ci mężczyżni by bez nas zrobili :))

    OdpowiedzUsuń